PAWI OGON. Część 3.
26 kwiecień 2010
Teraz powinna była zapytać: „A jakie są dwie pozostałe?”, na co oczywiście miałem gotowe odpowiedzi w kilku wersjach, ale nie zrobiła tego.
— Jesteś z Warszawy? — czy ta rejonizacja musi zaczynać każdą rozmowę!? Ale teraz mi zależało, wolałem przesadnie nie ryzykować.
— Nie, przyjechałem umożliwić ci spotkanie z ekscytującym człowiekiem
prosto z Krainy Podziemnej Pomarańczy — o dziwo, wiedziała, że chodzi o Poznań — Wiesz, tak naprawdę to podszedłem do ciebie z powodu twojego sposobu poruszania się. Przemieszczasz się w rzadko spotykany sposób. To mieszanina gracji, delikatności, siły i zdecydowania. Tylko proszę, nie zwariuj od tych komplementów. Moja intuicja podpowiada mi coś na twój temat, ale pewnie nie bardzo chcesz teraz o tym słuchać? — wykonałem
gest, jakbym gotował się do odejścia.
— Czemu nie? Chwilę możemy pogadać. Postawisz mi drinka? Byłem od niej mniej więcej dwa razy starszy, musiałem zauroczyć ją, zanim zacznie się nad tym zastanawiać, i po drodze uważać, żeby nie dać się umieścić na pozycji frajerskiego sponsora, więc —
pomimo że mieliśmy już całkiem dobry kontakt — musiałem grać dalej:
— Jeśli obiecasz, że nie będziesz mnie podrywać, to możemy posiedzieć,
ale z drinkiem będzie kłopot.
— Ha, ha! Dlatego że jesteś z Poznania? — była błyskotliwa.
— Wiesz, kobiety szufladkują sobie mężczyzn i dzielą ich na kochanków,
terapeutów, przyjaciół i sponsorów, choć te dwie ostatnie
szufladki niewiele się od siebie różnią. Jeśli postawię ci drinka,
zanim się lepiej poznamy, to wyląduję w niewłaściwej. No, ale ty
mi ewentualnie możesz.
— Drań! — zabrzmiało to jakoś erotycznie.
Wziąłem ją za rękę i usiedliśmy na barowych hookerach, których nikt jeszcze nie zdążył zająć. Nikt nikomu nie postawił drinka.
— Jestem Magda — uświadomiłem sobie, że do spotkania z Madzią gilgotką zostało już niewiele czasu, ale jakoś się tym nie przejąłem.
— Ajgor, przez „AJ”. Nie pytaj dlaczego właśnie tak, sam nie wiem. Podszedł do niej jakiś gość w skórze i chwycił z lewej strony za ramię (siedziałem z prawej), coś mówiąc. Puścił, zanim poczułem się w obowiązku zareagować. Młody, szczupły, krótko ostrzyżony
brunet. Nic z „karka”, ale w ruchach i spojrzeniu coś drapieżnego. Typ motocyklowo-dyskotekowy. Chciał ją wyraźnie gdzieś zaprowadzić, ale odmówiła. Spojrzał na mnie, krótkie mierzenie wzrokiem, atawistyczne, prawdopodobnie niezmienione w swojej wymownej treści od tysięcy lat, krótkie spięcie dwóch samców. Odszedł.
— No to co z tą intuicją?
Wziąłem jej dłonie w swoje i, patrząc dość przenikliwie w oczy, zamilkłem. Po jakimś czasie zaczęła się głupkowato uśmiechać.
— Wiesz… podobno patrząc prawym okiem w prawe oko kobiety, można zobaczyć duszę… ale nie sprawdzajmy tego teraz. Jeśli chodzi o tę intuicję, myślę, że... zdajesz sobie sprawę ze swojej fizycznej atrakcyjności i wiesz, jak często faceci napalają się na twoje ciało i jak wielu z nich mogłabyś mieć… Ale ja sądzę, że ty szukasz kogoś, kto doceni w tobie to, co sama cenisz najbardziej… kogoś, przy kimś mogłabyś czuć się naprawdę wolna i niczego
nie udawać (zacząłem, w trakcie zwykłej gestykulacji, pokazywać dyskretnie na siebie). Myślę, że jesteś już mocno zmęczona częstym nagabywaniem przez nieudolnych podrywaczy (gest od siebie), którzy, nie interesując się twoim wnętrzem, usiłują poderwać
cię za pomocą pobrzękiwania kluczykami od dobrych samochodów. Marzysz o kimś, kto będzie potrafił dostarczyć ci ogromnych emocji i odblokować bariery, które wstrzymują cię przed przeżywaniem całej przyjemności, na jaką zasługujesz. Myślę, że jak spotkasz
kogoś takiego, to poczujesz… przemożną ochotę, żeby się przed nim (gest na siebie)… otworzyć… całkowicie, i nie przegapisz takiego spotkania.
Cisza i mętny, trochę zamglony wzrok.
— Jakbym słyszała własne myśli… Jesteś psychologiem?
— Broń mnie panie Boże! (Obiektywna prawda nie ma tu nic do
rzeczy, ale bycie psychologiem wzbudza niepokój).
— Zwykle nie rozmawiam w ten sposób z kobietami — kontynuowałem — a szczególnie w miejscach, które jak to, przeznaczone są raczej do taniego podrywu niż do obserwacji czyjejś interesującej osobowości. OK, pomówmy o czymś pospolitym.
— Nie! Jest OK! — wyraźnie chciała wrócić do stanu transu, w którym przed chwilą zaczęła się zanurzać. Etap, w którym przypadkowość gra dużą rolę i który wymaga ode mnie sporo improwizacji, zakończył się. Teraz TECHNOLOGIA...
— Właściwie, jakbym zapytał cię, co najbardziej cenisz w mężczyznach,
to co byś na szybko odpowiedziała?
— Oryginalność, poczucie humoru… męskość. No i musi mieć to „coś”!
— Czyli żadna niespodzianka — kontynuowałem. — Myślę, że każda kobieta, gdy spotyka kogoś, kto potrafi olśnić ją humorem (dyskretny gest na siebie), robić to w sposób oryginalny i niepowtarzalny, przy okazji emanując męskością i mając to wyjątkowe, niepowtarzalne „COŚ”, czuje się w jego towarzystwie przyjemnie podekscytowana. Dlatego zastanawiam się, dlaczego tak się dzieje, że czasem ludzie obiektywnie niedopasowani do siebie czują dokładnie to samo. Wiesz, spotykasz kogoś w zupełnie, zdawałoby się, niewłaściwym dla ciebie wieku, kogoś, kto zupełnie nie jest zainteresowany uwodzeniem cię w jakikolwiek sposób, i zaczynasz… odczuwać znajome sygnały… w umyśle i… ciele, które ci mówią,
że to COŚ… się pojawia.
— Tak… to się zdarza…
— Właśnie. Nikt nie wie, skąd się bierze ta magia. Czy zdarzyło ci się kiedyś, że rozmawiasz z kimś przez chwilę i nagle, z jakiś tajemniczych względów, zaczynasz odczuwać w stosunku do tego człowieka (gest na siebie oczywiście) niesamowitą bliskość. Tak jakbyś go znała od lat, czujesz zupełnie niestandardowe zaufanie do tego mężczyzny i zauważasz, jak z każdym słowem jesteś nim coraz bardziej zafascynowana. Wiesz, jak to jest… słuchasz tego
głosu, patrzysz na tę twarz i nagle te słowa zaczynają jakby… rezonować w twojej głowie, zaczynasz coraz bardziej… skupiać się na tej twarzy, a właściwie na jakimś drobnym elemencie tej twarzy… Głośna muzyka przestaje do ciebie docierać… cały świat schodzi…
jakby na… dalszy plan. Jesteś tylko ty. Ten głos… ta twarz… a właściwie drobny element tej twarzy... i pogłębiający się oddech mówią ci, że czujesz się coraz bardziej… podekscytowana… podniecona… tą niezwykłą sytuacją… Chwyciłem ją zdecydowanie za przegub ręki, mówiąc obniżonym głosem:
— Prawda?
To taka mentalna sztuczka, zwana kotwicą. Gdyby z jakiś względów zdarzyło się tak, że stracimy dobry kontakt i „towar” zacznie się wymykać, wtedy należy chwycić go za przegub, mówiąc pod jakimś pozorem „prawda?”, a natychmiast poczuje te same emocje jak ona w tej chwili, nie mając pojęcia dlaczego. Na razie kontakt był jak najbardziej właściwy. Pogłębiony oddech, nostalgiczny półuśmiech, wzrok lekko nieobecny.
ANDY
Bajko Andrzej
na podstawie książki Sex, magia i uwodziciele” oraz za zgodą autora Piotra Pytona
Media o nas
TVN Warszawa - Kalibabka
Niedziela, 12 wrzesień 2010
TVP2 - Kawa czy Herbata
Niedziela, 12 wrzesień 2010
TVN24 - Lekcje Uwodzenia
Niedziela, 12 wrzesień 2010
Polsat - Niemoralne Kobiety
Niedziela, 12 wrzesień 2010
Slajd - Kobieta to nie puszka sardynek
Poniedziałek, 26 kwiecień 2010
TVN Warszawa - ABC Uwodzenia
Poniedziałek, 26 kwiecień 2010
Trener AU wydał nową książkę
Poniedziałek, 26 kwiecień 2010
Nowa książka Neil'a Strauss'a - Zasady Gry
Poniedziałek, 26 kwiecień 2010
Newsweek - Resocjalizacja mężczyzn
Poniedziałek, 26 kwiecień 2010
Playboy - Akademia Uwodzenia Sztuk Pięknych
Poniedziałek, 26 kwiecień 2010
Wprost - "Romans służbowy"
Poniedziałek, 26 kwiecień 2010
TV4 - Jazda Figurowa
Niedziela, 25 kwiecień 2010
TVN Uwaga
Niedziela, 25 kwiecień 2010
TVP 2 - Pytanie na Śniadanie
Niedziela, 25 kwiecień 2010
Superstacja
Niedziela, 25 kwiecień 2010