Aktualne szkolenia

Uwodzenie, podryw i podrywanie, szkolenia z NLS...

Media o nas

Slajd - Kobieta to nie puszka sardynek

kategoria: Prasa

Magazyn Slajd - Luty 2010

Zrób otwieracz i zagadaj

Jeszcze nie tak dawno flirt był stałym elementem towarzyskiej gry i nikt nie potrzebował z niego korepetycji. Dzisiaj, pomimo tego że przyjaźnimy się z setkami ludzi tworzących naszą facebookową siatkę, to jakoś nie potrafi my wykrztusić z siebie sensownego słowa zza klawiatury. Zresztą po co się wysilać, skoro mamy skype’a? Można błogo oddawać się „cocooningowi” z przeświadczeniem, że przecież utrzymujemy po pracy kontakt z ludźmi w realu, widując co piątek listonosza. Ponadto, świat i tak funduje nam łatwe i szybkie rozwiązania każdego problemu. Jeśli masz problemy z kobietami, możesz zapisać się do szkoły uwodzenia gdzie nauczą (a zapewniają, że nauczą każdego) jak poderwać dziewczynę (gwarantując, że można poderwać każdą), przyrównując je do wzoru matematycznego. W tym układzie to kobieta jest równaniem, z tym, że nie ma w nim żadnej niewiadomej. Zaryzykujmy stwierdzenie, że dzisiejszym mężczyznom brak wyobraźni. Jak inaczej wytłumaczyć fakt, że uwodzenia, czyli sztuki rozbudzania wyobraźni słowami,

czegoś co z założenia powinno być spontaniczne, zaczęli uczyć się na kursach i to w dodatku od innych mężczyzn, którzy ośmielają się twierdzić, że rozszyfrowali plątaninę kobiecych potrzeb i pragnień. Popularna na całym świecie „fi lozofi a postępowania z kobietami” znalazła swoich licznych zwolenników także nad Wisłą. Pierwszą w Polsce Akademię Uwodzenia stworzył Andrzej „Andy” Bajko, który, jak sam twierdzi, daje nieśmiałym możliwość „innego i lepszego życia”. W jego ślad poszli kolejni propagatorzy „sztuk wabienia”. Obecnie w Polsce jest już kilkanaście takich szkół. Zjawisko stało się na tyle popularne, że w 2007 r., w Warszawie, odbył się Pierwszy Ogólnopolski Szczyt Uwodzicieli zrzeszając najwybitniejszych trenerów z Polski i z zagranicy. „Myślę, że tego typu kursy będą cieszyły się co raz większym powodzeniem” – przekonuje socjolog Sławomir Czerwiński. „Zanika tradycyjny sposób konstruowania relacji damsko-męskich. Żyjemy szybko, potrzebujemy szybkich przez co powierzchownych i mocnych wrażeń, a techniki prezentowane przez tego typu szkoły dają nam ku temu doskonałe narzędzia”. 25

Nieśmiała gejsza

Do szkoły trafi a szerokie spektrum Polaków szukających szybkich metod na zdobycie dziewczyny. Łączy ich zazwyczaj brak pewności siebie oraz strach przed nawiązywaniem kontaktów z kobietami. Tak, jak w przypadku Łukasza, absolwenta Akademii Uwodzenia. „Miałem 25 lat i nigdy nie byłem z dziewczyną. Całe dnie spędzałem w domu przed komputerem. Z kumplami też przestałem wychodzić, uważali mnie za kompletnego frajera, bo nie potrafiłem poderwać żadnej laski. Zacząłem chodzić na kurs i wszystko się zmieniło. Teraz ja mogę śmiać się z kumpli, bo umawiam się z dziewczynami, które sam sobie wybieram, a nie z konieczności z takimi, którym się akurat spodobam”. Podstawowe szkolenie w Akademii Uwodzenia trwa trzy dni. Zajęcia dzielą się na część teoretyczną, gdzie omawiane są tajniki mowy ciała, podawane są wskazówki w jaki sposób i o czym rozmawiać z kobietami. W uwodzeniu nie ma mowy o naturalności i spontaniczności. Wszystko wydaje się dość mechaniczne i sztuczne. Wyuczone gesty, wyuczone formułki. Kursanci nie tylko uczą się jak chodzić, stać, siadać i układać ręce, uczą się także odczytywać skomplikowaną pantomimę kobiecego ciała. Do nieczytelnych dla męskich oczu gestów należy „spojrzenie nieśmiałej gejszy”. Brzmi zagadkowo? Kobieta napotkawszy spojrzenie mężczyzny opuszcza wzrok, co mylnie odczytywane jest jako brak zainteresowania względami uwodzącego. Podczas szkolenia można dowiedzieć się, że kobieta odwraca głowę tylko po to, by za chwilę znów spojrzeć na adoratora, a jej reakcja spowodowana jest społecznymi uwarunkowaniami, nakazującym jej skromność. Bogatsi o wiedzę teoretyczną uczniowie wyruszają na zajęcia praktyczne, by w „naturalnym środowisku” przełamywać strach przed podejściem do obcej osoby. Zajęcia praktyczne odbywają się w centrum handlowym, klubie i na ulicach miasta. Kursanci podrywają dziewczyny samodzielnie albo w towarzystwie „skrzydłowego”, który służyć ma wsparciem. Pamiętają o mowie ciała, o gestykulacji rąk, bo nieważne co mówisz, ważne jak mówisz. Wszystkiemu bacznie przyglądają się trenerzy, którzy poprawiają, krytykują, ale zapewniają, że uwodzenia można nauczyć absolutnie każdego. Przeciwnego zdania jest Piotr, uczestnik kursu, „trudno jest uczynić playboyem kogoś, kto nie ma takiej natury. Szkoła raczej pozwala zmierzyć się z własnymi kompleksami i zahamowaniami niż zrobi z kogoś Casanovę”. Seksuolog Beata Cieślak puentuje: „Nie ma czegoś takiego jak techniki uwodzenia, natomiast techniki manipulacji istnieją na pewno. Tego typu zachowania, redukujące kobietę do obiektu seksualnego, mogą co najwyżej gwarantować krótkotrwałe zadowolenie i to najczęściej tylko jednej ze stron”. Dalsza część kursu uczy technik hipnozy w uwodzeniu i tzw. kotwiczenia stanów emocjonalnych, a wszystkie techniki stanowią wypadkową dwóch dominujących stylów uwodzenia.

Jesteś dla mnie niczym

Jesteś dla mnie niczym… niczym wiosenny poranek. W taki oto staroświecki i nieco banalny sposób pojmujemy adorowanie kobiety. Nic bardziej mylnego! Jeden z dominujących stylów uwodzenia, rozpropagowany w USA przez niejakiego Mystery, polega na … obniżaniu samooceny uwodzonej dziewczyny. Okazując wybrance ostentacyjny brak zainteresowania lub krytykując jej wygląd rozbudza się w niej pożądanie. Jakkolwiek niedorzecznie brzmi główna zasada tej techniki, musi być chyba skuteczna, bo sam Mystery mianuje się tytułem „artysty uwodzenia” (pick-up artist) i w istocie funkcjonuje jako niekwestionowany guru „społeczności uwodzicieli”. Stworzył skomplikowany system zachowań, który każdemu ma gwarantować zdobycie umiejętności, których nie powstydziłby się James Bond. Przykład? Otóż największym problemem mężczyzn-niepodrywaczy jest strach przed tak zwanym „openerem” czyli „zagadaniem”. Mystery radzi, by uwodziciel (w nomenklaturze określany jako „gracz”) „subtelnie” zwrócił się do kobiety („targetu”) pytając −„Czy wiedziałaś, że 97 procent dziewczyn masturbuje się pod prysznicem?”, gdy ona na to odpowie „nie”, wtedy zachęcony gracz 26 kontynuuje – „Pozostałe 3 procent śpiewa, a wiesz o czym?”. Jeśli „target”, niezwykle zafrapowany oryginalnością rozmowy, znów powie „nie”, rezolutny „gracz” może przejść do puenty – „Rozumiem że musisz należeć do tych 97 procent”. To zaledwie wycinek niezawodnych „otwieraczy” mających „otworzyć” piękną kobietę (z defi nicji blondyna o wydatnym biuście, najlepiej tancerka erotyczna), jak puszkę sardynek, na męskie względy. Istnieje także bogata fachowa nomenklatura. Sety, negi, false disqualifi cation, kissclose, peacocking, the third second rule to przykłady terminów określających zachowanie podrywacza i strategię uwodzenia. Kolejnym, popularnym stylem jest promowana przez Chorwata zwanego wymownie BadBoy, bezpośrednia metoda uwodzenia. BadBoy, którego złota zasada mówi „nigdy nie wydawaj pieniędzy na kobietę dopóki się z nią nie prześpisz”, przekonuje, że standardowy podryw jest nieskuteczny. Podstawą jego techniki jest mowa ciała, która ma wyrażać „diabelską pewność siebie” (diablic self-confi dence) i podkreślać seksualność uwodziciela. Mężczyzna w swoich gestach, sposobie poruszania się i mówienia powinien jednoznacznie dawać do zrozumienia, że jest „złym chłopakiem” (nomen omen bad boy) żądnym przygód i zupełnie nieprzewidywalnym. Sam BadBoy przyznaje, że nie chce być draniem w stosunku do kobiet, ale przede wszystkim zależy mu na własnym dobrym samopoczuciu, zatem styl przez niego rozpropagowany, uczy jak najmniejszym kosztem i możliwie najszybciej zaciągnąć dziewczynę do łóżka. Na złe samopoczucie nie może narzekać żaden z trenerów uwodzenia, bo 27 jak się okazuje, na braku zaradności innych panów można świetnie zarobić.

Bajer na wagę złota

Pierwszymi, którzy zwietrzyli lukratywny biznes byli Amerykanie. Już na początku 1980 r. powstały w Stanach Zjednoczonych pierwsze szkoły uwodzenia. Szkolenia na grunt europejski przeniósł Anglik Ross Jufers, który stał się ich pierwszym propagatorem. Dziś na obu kontynentach prężnie działa kilkaset szkół. W Polsce pierwszy był Andy, u którego za trwający trzy dni, kurs podstawowy „Praktyki Uwodzenia”, należy zapłacić ponad 1300 zł. Za kolejne etapy zaawansowania, płaci się odpowiednio więcej. Dwudniowy kurs dla absolwentów Akademii, „Mistrz Uwodzenia, to wydatek 2000 zł. Za pięć dni z samym mistrzem Andym na kursie indywidualnym, czeka chętnych wydatek 7770 zł, ale przecież nie sposób oszczędzać na samodoskonaleniu. W ofercie można także znaleźć szkolenia przeznaczone dla przyszłych trenerów, dwuletni kurs to koszt niemal 25000 zł. Jednakże konkurencja rośnie i rynek profesjonalnych uwodzicieli systematycznie się zagęszcza. Nieśmiało otwierane są szkoły uwodzenia przeznaczone dla pań, jednak nie cieszą się szczególnym zainteresowaniem. Jedna z nich powstała we Wrocławiu, przeznaczona jedynie dla dorosłych kobiet. Znudzone mężatki uczono jak się dostrzegać w sobie dobre strony, których ich mężowie już nie potrafi ą odnaleźć. Mimo to, rynek głównie napędzają mężczyźni. Brak zainteresowania kobiet kursami tego typu Sławomir Czerwiński tłumaczy uwarunkowaniami społecznymi: „W naszej wciąż zdominowanej przez mężczyzn kulturze kobieta, która zbyt agresywnie okazuje swoje zainteresowanie mężczyzną, taki żeński odpowiednik Don Juana, nadal postrzegana jest jako kobieta rozwiązła”. Psycholog Agnieszka Lange dodaje: „ małe zainteresowanie kobiet można tłumaczyć tym, że lepiej niż mężczyźni rozumiemy, że uwodzenie wcale nie oznacza klepania pustych formułek, a raczej wymaga umiejętności słuchania”.

Na pytania odpowiada Andrzej ANDY Bajko

Dlaczego mężczyznom potrzebne sa kursy uwodzenia? Nie mogliby zdać się na intuicje?

Skoro mężczyźni decydują się na szkolenie w Akademii Uwodzenia i inwestują pieniądze w siebie, to oznacza, ze maja jakiś problem z kobietami. Ich „intuicja”, a raczej głos wewnętrzny, nie pomaga im w tym. Wręcz przeciwnie. Podświadomość nauczona jest tego, aby nie podchodził, bo tak jest lepiej i nie narazi się na porażkę. Obawy przed odrzuceniem lub ośmieszeniem są tak duże, ze podejście do atrakcyjnej kobiety pozostaje w sferze marzeń. Nad tym musimy pracować na samym początku szkolenia, aby przełamać te obawy i pokonać strach przed podchodzeniem. Bez tego nie ruszymy dalej z nauka.

Mężczyźni biorą udział w kursach, bo chcą poderwać jak najwięcej kobiet, czy raczej zależy im na zdobyciu „tej jedynej”?

Jak zawsze znajdziemy takich i takich. Większa cześć to mężczyźni, którzy nie potrafią poznawać kobiet poza kręgami swoich znajomych, czyli poznają je przypadkiem. Im mniej znajomych, tym mniej okazji do spotkania interesującej kobiety. Który z mężczyzn nie chciałby umieć pewnie podejść, niezależnie od miejsca, do atrakcyjnej kobiety, zainteresować ja bardzo szybko, zdobyć numer telefonu lub od razu porozmawiać przy kawie? Trafiają się starzy wyjadacze, którzy lubią kobiety i ilość jest dla nich ważna. Pojawiają się, aby doszlifować swoje umiejętności. Takich można policzyć na palcach jednej reki. Na szkolenie przychodzą faceci w związkach, którzy chcą naprawić relacje z zonami czy partnerkami. Inni przychodzą po wiedzę, aby odzyskać stracone połówki.

Z każdego mężczyzny da się zrobić mistrza podrywu?

Z kursantem można zrobić naprawdę wiele. Drobne zmiany w ubiorze, poprawienie pewności siebie i poprawna mowie ciała mogą zwiększyć ilość randek. Wielu z nich nie będzie mistrzami podrywu, bo na to trzeba wiele nauki i dużo pracy nad sobą. Za to większość z nich po szkoleniu ma o wiele większe szanse na znalezienie partnerki życiowej.

Każdą kobietę da się uwieść?

Gdybym kursantowi obiecał, ze poderwie Angeline Jolie, to pewnie w to nie uwierzy. Nie da się uwieść każdej kobiety, a poza tym na świecie jest ich ponad 3 miliardy. Tutaj zawsze zwracam uwagę na etykę uwodziciela. Czy uwodzenie kobiety szczęśliwej i zakochanej oraz rozbijanie jej związku to działanie fair? Moim zdaniem zdecydowanie NIE.

A co z kobietami? Może i im przydałyby się podobne kursy?

Wiele kobiet pyta o szkolenia z uwodzenia, ale nie jest to jeszcze na tyle dużo, aby takie szkolenia cieszyły się dużym zainteresowaniem. Kobiety raczej nie maja problemów z podrywaniem. Są od nas w tym lepsze i jak chcą jakiegoś faceta, to wiele są w stanie zrobić, aby go zdobyć. Kobiety raczej maja problem w utrzymaniu długotrwałego związku. Dużo kobiet po zawodzie miłosnym zamyka się na nowe znajomości. Maja dość facetów i czasami wiele lat upłynie zanim pozwala kolejnemu się do siebie zbliżyć. Większość zgłoszeń i telefonów jakie odbieram, są od mam lub koleżanek, które szukają drogi pomocy dla bliskiej jej osoby. W Akademii Uwodzenia mamy dla kobiet ofertę naszej pani psycholog, która jest ekspertem w stylizacji i mowie ciała.

AGNIESZKA JANKOWSKA

Opinie uczestników

Patelnia

O tym, co się zmieniło po Praktyku Uwodzenia mógłbym naprawdę...

Paweł T.

  Pamiętam, jak byłem nastolatkiem jeszcze zanim wszedłem w dorosłe...

Manier

Zabierając się do pisania poniższego tekstu poczułem się nieco jak...

Majk 05

Zdecydowałem się odpowiedzieć na Twoją prośbę o opinię na temat...

Marcin D

Skoro czytasz ten tekst, to znaczy, że wiesz już o Społeczności i chcesz...

DAWID CHROMIEC

Pisząc ten tekst właśnie siedzie na delegacji w Gdyni, a moje myśli co...

Karol Skoczyński

A zaczęło się całkiem niewinnie ...Urodziłem się ? Nie to nie ta bajka....

Mariusz G

K…a mać !O co chodzi ! Po raz kolejny chciałem dobrze a wyszło...

Bartłomiej Bojar

Trafiłem do Akademii Uwodznenia oczywiście, aby poznać szkołę...

Mike

Do roku 2005 studiowałem dziennie w warszawie na kierunku pedagogika...

Marek F

Nigdy nie miałem większych problemów z laskami. Zawsze z imprezy...

Krystian K

Jako że 20-stka już na karku w pewnym momencie zacząłem się...

Paweł R.

Hej Andy, tak jak powiedziałem napisze opinie z perspektywy czasu, jaki...

DżejDżej

  Co zmieniła Akademia Uwodzenia w moim życiu hm. Zacznę może...

Bartłomiej Sikora

  Właśnie mija rocznica. Dokładnie rok temu, w styczniu 2009 roku...