Często  w sposób mechaniczny podkreśla się popularne hasło, że kobieta ocenia na parkiecie tanecznym faceta po tym jak się rusza; oczywiście w podtekście erotycznym, co zamyka się w wielce chwytliwym haśle ” jaki facet w tańcu, taki w łóżku”.  Wydaję się to bezdyskusyjne i oczywiste.  Tylko co to tak właściwie znaczy? Mnie często zastanawiają rzeczy absolutnie oczywiste, znane od zawsze i na zawsze i przyjmowane bez głębszej refleksji. Lubię wiedzieć jak bardzo rzeczy oczywiste są takie rzeczywiście; co tak naprawdę znaczą popularne i przyjmowane powszechnie na wiarę hasła; podkręca mnie sprawdzanie w działaniu najprostszych „zasad”. Zwłaszcza oko mi się błyszczy przy odkrywaniu  na nowo rzeczy dawno uznanych za oczywiste w temacie uwodzenia i w ogóle kontaktów z kobietami.

Wiadomo o tym jak bardzo legendarny Mystery radził unikać pułapek parkietu tanecznego i działać wszędzie tylko nie tam. Równie często słyszałem – i sam dogłębnie w to wierzę, że działać można absolutnie wszędzie; ja osobiście lubię działać zwłaszcza tam. Działanie najlepiej wychodzi tam, gdzie czujemy się pewnie; przestrzeń wtedy pomaga i podświadomie odpala nam użyteczne kotwice. Sytuacja na parkiecie tanecznym niesie za sobą ogromnie możliwości, a jednocześnie eliminuje w sposób automatyczny mnóstwo niepotrzebnych blokad i ograniczeń. Czy jednak naprawde chodzi o to jak facet się rusza? I czy zawsze ma to związek z „kobietami, obserwującymi tańczących efektownie facetów i oceniającymi ich, jacy będą w łóżku”?

Znam wielu facetów, od wielu z nich miałem przyjemność się uczyć, którzy mają niesamowitą technikę taneczną i świadomość ciała, a w klubie nie ruszają się w ogóle. Nie potrzebują. Jeśli ktoś jest bogaty, nie potrzebuje udowadniać że jest bogaty. Często zamiast podkreślać jacy są fantastyczni, przeciwnie, bawili się i wygłupiali tak po prostu, mając z tego czysty fan; nieświadomie podkreślali coś, co jest niezmiernie ważne – dystans do siebie i luz, niewymuszoną umiejętność zabawy. Znam również takich, którzy nie są w ogóle jakoś specjalnie sprawni, jednak opanowali – często do perfekcji - pewną magiczną umiejętność, którą zdradzę za chwilę. Chyba najczęściej obserwowałem ich z niekłamanym podziwem w Buenos Aires, co chyba nie jest przypadkiem. Zdarzało się, że byli to mężczyźni naprawdę starsi, zaś popisujący się dookoła prężni, młodzi „twardziele” zachodzili w głowę, co taka fantastyczne dziewczyny widzą w takim starym zgredzie. Miałem przyjemność wreszcie poznać i obserwować w działaniu facetów, którzy byli zupełnymi tanecznymi lewusami, o muzyce kiedyś coś tam słyszeli, nie mieli pojęcia o żadnych „krokach” (nie znoszę tego słowaJ) technice tanecznej czy zasadach, a działało i kobiety kręciły się wokół nich. Dlaczego?

Z pewnością nie potrafię na to pytanie odpowiedzieć do końca, ale jest coś, co mnie zastanawia i dawno skusiło jak to wykorzystać.

Najbardziej magiczną umiejętnością i najskuteczniejszą bronią w męskim arsenale jest – prowadzenie. Prowadzenie na absolutnie każdym etapie znajomości z kobietą. Istotą bycia kobietą wobec mężczyzny jest oddanie się – najlepiej bezwiednie i bez namysłu – magii chwili i prowadzeniu mężczyzny. Wszystkie kobiety z którymi miałem okazję podrążyć ten temat (skojarzenia zupełnie na miejscu) potwierdzały – jeśli facet potrafi je prowadzić, to w sumie reszta jest mało istotna, zresztą i tak nie ma czasu do namysłu. Przy czym prowadzenie można rozumieć także jak najbardziej dosłownie, tzn. wziąć bez pytania za rękę (bądź co innego) i… no właśnie zabrać ją tam gdzie Ty zechcesz, a kobieta pragnie być poprowadzoną.

Feyd

Skalski Paweł